W końcu się zebrałam, żeby napisać coś na temat naszego spotkania i opinii dotyczącej Wielkiego Gatsbego.
Koniecznie muszę wspomnieć o menu - szczególnie o bruschettcie oraz makaronie z sosem szparagowym ... mniam :) Oczywiście nie obyło się bez małych wpadek, uwaga zdradzam straszny sekret, w bruschettcie zamiast bazylii pojawiła się mięta pomarańczowa zakupiona tego dnia specjalnie do tej potrawy. Oczywiście Obie z Agą byłyśmy przekonane że kupiłyśmy bazylię (pomimo metek). Dzięki Aniu za uświadomienie nas :)
Co do książki, wszystkie zgodnie stwierdziłyśmy że Daisy to rozpuszczona próżna, zarozumiała, nieczuła oraz pusta dziewczyna.
Niestety o Gatsbym też nie mogłyśmy powiedzieć wiele pozytywnego, ponieważ straszny z niego naiwniak, biedak wierzył w stworzone przez siebie wyobrażenie i trzymał się go tak kurczowo, że zapłacił za nie najwyższą cenę.
Ale podobno tak bywa w życiu, że nasze wyobrażenia o kimś szczególnie niedostępnym urastają w miarę upływu czasu i zaczynają żyć własnym życie wydając nam się bardziej realne niż rzeczywistość.
Ktoś mógł uświadomić Toma (zarozumiałego padalca), że to jego krucha i delikatna żona (małpa jedna) przejechała jego kochankę. Ja osobiście uważam, że Daisy zrobiła to celowo.
Nick (głupi bubek) nie umiał się zdobyć na szczerość wobec Toma bo skrycie kochał się w Daisy.
No i kompletny brak ludzkich odruchów w tym zakłamanym, zblazowanym i nadętym towarzystwie.
Niestety nie pamiętam czy w podsumowaniu książka wychodziła na ogólny plus czy raczej na minus. Jedyne co mogę powiedzieć na pewno, to że wzbudziła wiele emocji.
O kolejnych książkach i terminach naszych spotkań już niebawem w kolejnym poście!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz