Tym razem
spotkanie było wyjazdowe i odbyło się na działce w Nurze.
W osłabionym
składzie ale pełne entuzjazmu przy grillu omówiłyśmy przeczytaną książkę.
Pomimo poruszanych w książce zagadnień, tchnie ona optymizmem. Autorka stara
się w prosty sposób wykazać jak nasze młodzieńcze wybory wpływają na całe nasze
życie a czasami na życie naszych najbliższych oraz jak możemy próbować to
zmienić, jak możemy się sami zmienić poprzez bezinteresowne zaangażowanie w
życie drugiego często obcego człowieka.
Jednocześnie
uświadamia nam, że czasami zmierzenie się z cudzymi problemami pokazuje nam, że
nasze nie są tak poważne.
Wszystkie byłyśmy zgodne co do tego,
że nie podoba nam się postać Marceliny (tej w ciąży). Rozumiemy, kompleksy,
potrzebę bezpieczeństwa i bycia z kimś, ale takie traktowanie osób które
wyciągają do Ciebie rękę jest niesprawiedliwe, jednak w życiu też czasem się tak
zdarza więc nie pozostaje nam nic innego jak przełknąć tę gorzką pigułkę.
Co do mamusi Michalin, to w sumie
szkoda słów, pewnie psycholog określi by to jakimś mądrym i wielce fachowym terminem,
ja mogę dodać, że rozczarowanie, zgorzknienie i samonakręcanie doprowadziły do
powstania okropnego babska. Osobiście dziwi mnie, że Michalina jest tak dobrą
osobą. Chociaż z drugiej strony problemy z asertywnością, brak ułożonego życia
osobistego, no i ta praca, a w zasadzie miejsce pracy …
Pomimo konfabulacji na temat faceta,
oceniamy Agnieszkę pozytywnie a wymysły jako nieszkodliwe, jako uczennice
(dawno temu), osoby z doświadczeniem pedagogicznym oraz mamy chciałybyśmy
wiedzieć takie nauczycielki w każdej rzeczywistej szkole.
Mi osobiście nasuwa się jeszcze
jedna refleksja, jako że jestem w podobnym wieku co bohaterki książki, w pewnej
fazie swego życia, odczuwa się silniejszą niż dotąd potrzebę robienia czegoś
dla ludzi i z ludźmi a ponieważ w wielu wypadkach wynikają z tego naprawdę
dobre rzeczy, warto się temu poddać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz