czwartek, 4 września 2014

Arturo Perez-Reverte "Ostatnia bitwa Templariuszy" - recenzja Krysi


Autor: Arturo Perez-Reverte
Tytuł: Ostatnia bitwa Templariuszy
Tytuł oryginalny: La piel del tambor


„Ostatnią bitwę templariusza” czytałam już kiedyś, chyba z 10 lat temu i pamiętam, że Sewilla, w której dzieje się akcja zachwyciła mnie tak bardzo, że zapragnęłam do tego miasta pojechać. I w końcu nadszedł ten czas, niebawem zobaczę Sewillę. I żeby wprowadzić sie w klimat hiszpańsko-andaluzyjski postanowiłam poczytać trochę literatury hiszpańskiej lub o Hiszpanii traktującej. Przeczytałam m.in. „Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty” Katarzyny Kobylarczyk i srodze się zawiodłam, ale to na inną opowieść. To tyle tytułem tego przydługiego wstępu.

Sięgnęłam ponownie do „Ostatniej bitwy templariusza”, żeby przypomnieć sobie tamten zachwyt miastem.

Punktem wyjścia akcji jest email wysłany przez hakera, który włamuje się do osobistego, świetnie zabezpieczonego komputera Ojca Świętego. Wywołuje to oczywiście ogromne poruszenie wśród watykańskich informatyków i służb specjalnych. Tajemnicza wiadomość została wysłana z Hiszpanii i dotyczyła małego kościółka w Sewilli, któremu grozi rozbiórka, i na którego terenie zginęły dwie osoby. Do Andaluzji zostaje wysłany Lorenzo Quart, ksiądz do zadań specjalnych. To bardziej żołnierz niż kapłan, wykształcony, inteligentny, doświadczony w akcjach, np. w krajach byłej Jugosławii, zdyscyplinowany i oczywiście, jakżeby inaczej, bardzo przystojny i świetnie ubrany. Leci do Sewilli przeprowadzić śledztwo, znaleźć hakera i zamknąć kolejną sprawę. Ale sprawa nie jest taka prosta, haker jest nieuchwytny, proboszcz małego kościoła jest uparty i wojowniczy i planuje bronić swojej parafii do upadłego i w ogóle nie chce współpracować, konserwatorka zabytków pracująca w kościele trochę pomaga, arcybiskup sewilski jest wręcz wrogo nastawiony, jest też wielki bank planujący przejąć ziemie, na której stoi kościół i jest piękna kobieta, której rodzina od wieków patronowała tej małej świątyni. I ta kobieta, Macarena Bruner zburzy spokój naszego bohatera. Własną piersią będzie bronić kościoła i ksiądz Lorenzo tak się zapatrzy na tę pierś, że straci ostrość widzenia i instynkt samozachowawczy ;). Wszystkie osoby skupione wokół kościółka mają tajemnice i własne interesy, których pilnują i nikt nie jest zadowolony z obecności watykańskiego wysłannika.

Tajemnice zostaną wyjaśnione, chociaż w międzyczasie zginie jeszcze jeden człowiek, ale czy zakończenie będzie satysfakcjonowało kogokolwiek?

Powieść została napisana w 1990 roku, co przekłada się niestety na „przeterminowanie” techniczne. Żeby skorzystać z internetu potrzebny był wtedy modem do telefonu, komórki były rzadkością. Trochę to trąci myszką, ale nie jest to oczywiście wina pisarza, tylko czasów, które się tak szybko zmieniły.

Książkę dobrze się czyta, bo autor jest erudytą i świetnie pisze. Jest mnóstwo smaczków dotyczących księży, Watykanu, kultury hiszpańskiej, zakulisowych działań banków i oczywiście Sewilli. Bo miasto jest tu drugim bohaterem. Ksiądz Quart chodzi uliczkami i zaułkami, odwiedza lokale z Macareną i jej dom rodzinny, rozgrzane mury dodatkowo podnoszą temperaturę, a zapach kwiatów pomarańczy wprowadza romantyczny nastrój.

Powieść podobała mi się (w zasadzie to nic nie pamiętałam z poprzedniej lektury), chociaż chyba już bez takiego zachwytu, ale miasto nadal czaruje.

Dodam, że oczami duszy widziałam film, który można by nakręcić na podstawie tej książki. Lorenzo Quarta przerobiłabym na zimnego Anglika, którego by zagrał mój ulubiony Benedict Cumberbatch, Penelopa Cruz byłaby Macareną, jej mężem Javier Bardem, a antypatycznym arcybiskupem Sewilli Jeremy Irons. I tu skończyła mi się wena obsadowa. Kończę również recenzję, a książkę polecam.

2 komentarze:

  1. Byłam w Sewilli, zobaczyłam i się zachwyciłam!!! To przepiękne, cudowne, magiczne miasto, gdzie za każdym rogiem i w każdym zaułku kryje się mnóstwo atrakcji: kamienica, kościół, uliczka, patio, doniczki z kwiatami, itd, itp.
    Nie poczułam wprawdzie klimatu z książki, ale zwalam to na karb zbyt krótkiego pobytu w tym pięknym mieście

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To proponuje teraz poszukać książek o Portugali i w przyszłym roku się wybrać, ja teraz robię rekonesans, ale na podstawie samych zdjęć już wiem, że bardzo chcę tam pojechać w przyszłym roku.

      Usuń