
Autor: Arturo Perez-Reverte
Tytuł: Ostatnia bitwa Templariuszy
Tytuł oryginalny: La piel del tambor
„Ostatnią bitwę templariusza” czytałam już kiedyś, chyba z 10
lat temu i pamiętam, że Sewilla, w której dzieje się akcja zachwyciła mnie tak
bardzo, że zapragnęłam do tego miasta pojechać. I w końcu nadszedł ten czas,
niebawem zobaczę Sewillę. I żeby wprowadzić sie w klimat
hiszpańsko-andaluzyjski postanowiłam poczytać trochę literatury hiszpańskiej
lub o Hiszpanii traktującej. Przeczytałam m.in. „Pył z landrynek. Hiszpańskie
fiesty” Katarzyny Kobylarczyk i srodze się zawiodłam, ale to na inną opowieść. To tyle tytułem tego przydługiego wstępu.
Sięgnęłam ponownie do „Ostatniej bitwy templariusza”, żeby
przypomnieć sobie tamten zachwyt miastem.
Punktem wyjścia akcji jest email wysłany przez hakera, który
włamuje się do osobistego, świetnie zabezpieczonego komputera Ojca Świętego.
Wywołuje to oczywiście ogromne poruszenie wśród watykańskich informatyków i
służb specjalnych. Tajemnicza wiadomość została wysłana z Hiszpanii i dotyczyła
małego kościółka w Sewilli, któremu grozi rozbiórka, i na którego terenie
zginęły dwie osoby. Do Andaluzji zostaje wysłany Lorenzo Quart, ksiądz do zadań
specjalnych. To bardziej żołnierz niż kapłan, wykształcony, inteligentny,
doświadczony w akcjach, np. w krajach byłej Jugosławii, zdyscyplinowany i
oczywiście, jakżeby inaczej, bardzo przystojny i świetnie ubrany. Leci do
Sewilli przeprowadzić śledztwo, znaleźć hakera i zamknąć kolejną sprawę. Ale
sprawa nie jest taka prosta, haker jest nieuchwytny, proboszcz małego kościoła
jest uparty i wojowniczy i planuje bronić swojej parafii do upadłego i w ogóle
nie chce współpracować, konserwatorka zabytków pracująca w kościele trochę
pomaga, arcybiskup sewilski jest wręcz wrogo nastawiony, jest też wielki bank
planujący przejąć ziemie, na której stoi kościół i jest piękna kobieta, której
rodzina od wieków patronowała tej małej świątyni. I ta kobieta, Macarena Bruner
zburzy spokój naszego bohatera. Własną piersią będzie bronić kościoła i ksiądz
Lorenzo tak się zapatrzy na tę pierś, że straci ostrość widzenia i instynkt
samozachowawczy ;). Wszystkie osoby skupione wokół kościółka mają tajemnice i
własne interesy, których pilnują i nikt nie jest zadowolony z obecności
watykańskiego wysłannika.
Tajemnice zostaną wyjaśnione, chociaż w międzyczasie zginie
jeszcze jeden człowiek, ale czy zakończenie będzie satysfakcjonowało
kogokolwiek?
Powieść została napisana w 1990 roku, co przekłada się
niestety na „przeterminowanie” techniczne. Żeby skorzystać z internetu
potrzebny był wtedy modem do telefonu, komórki były rzadkością. Trochę to trąci
myszką, ale nie jest to oczywiście wina pisarza, tylko czasów, które się tak
szybko zmieniły.
Książkę dobrze się czyta, bo autor jest erudytą i świetnie
pisze. Jest mnóstwo smaczków dotyczących księży, Watykanu, kultury
hiszpańskiej, zakulisowych działań banków i oczywiście Sewilli. Bo miasto jest
tu drugim bohaterem. Ksiądz Quart chodzi uliczkami i zaułkami, odwiedza lokale z
Macareną i jej dom rodzinny, rozgrzane mury dodatkowo podnoszą temperaturę, a
zapach kwiatów pomarańczy wprowadza romantyczny nastrój.
Powieść podobała mi się (w zasadzie to nic nie pamiętałam z
poprzedniej lektury), chociaż chyba już bez takiego zachwytu, ale miasto nadal
czaruje.
Dodam, że oczami duszy widziałam film, który można by
nakręcić na podstawie tej książki. Lorenzo Quarta przerobiłabym na zimnego
Anglika, którego by zagrał mój ulubiony Benedict Cumberbatch, Penelopa Cruz
byłaby Macareną, jej mężem Javier Bardem, a antypatycznym arcybiskupem Sewilli
Jeremy Irons. I tu skończyła mi się wena obsadowa. Kończę również recenzję, a książkę polecam.
Byłam w Sewilli, zobaczyłam i się zachwyciłam!!! To przepiękne, cudowne, magiczne miasto, gdzie za każdym rogiem i w każdym zaułku kryje się mnóstwo atrakcji: kamienica, kościół, uliczka, patio, doniczki z kwiatami, itd, itp.
OdpowiedzUsuńNie poczułam wprawdzie klimatu z książki, ale zwalam to na karb zbyt krótkiego pobytu w tym pięknym mieście
To proponuje teraz poszukać książek o Portugali i w przyszłym roku się wybrać, ja teraz robię rekonesans, ale na podstawie samych zdjęć już wiem, że bardzo chcę tam pojechać w przyszłym roku.
Usuń