Zrobiłam najpotrzebniejsze zakupy i pojechałam. Zaskoczył mnie
widok zadbanego domu i świeżo przyciętego trawnika. Super, widocznie dziadek
opłacał kogoś z miejscowych aby utrzymywali dom w porządku. Jutro będę musiała
znaleźć tę osobę. Przekraczając próg domu, cofnęłam się w przeszłość. Śmiech
dziadka, nawoływania babci, zapach ciasta drożdżowego i mięty zaatakowały mnie
z taką siłą, że zachwiałam się i o mało nie wylądowałam na czterech literach. Kilka
skomplikowanych figur akrobatycznych uchroniło mnie jednak przed kompromitacją.
Dobrze, że nie było widowni.
Moje dziedzictwo to uroczy, mały domek letniskowy z widokiem na
zatokę pucką. Dzięki dużym oknom i przesuwanym przeszklonym drzwiom w domu jest
pełno światła. Na parterze znajduje się kuchnia, salon z wydzielonym kącikiem
jadalnym oraz łazienka z prysznicem i niewielką toaletą. Sercem domu jest piec,
który ogrzewa cały dom. Na piętrze znajdują się dwa pokoje, dawna sypialnia dziadków
i pokój dla gości. Ściany wewnętrzne pokryte zostały deskami sosnowymi pobejcowanymi na
biało a umeblowanie to kwintesencja stylu skandynawskiego.
Od czego zacząć. Wyciągnęłam zakupy z bagażnika i
przetransportowałam do kuchni. Wrzuciłam do lodówki jogurty,
mleko, wino i ryby. Owoce i warzywa wrzuciłam do zlewu. Mam nadzieje, że
odnalezienie zaworu wody nie będzie trudne. Warto byłoby też uruchomić piec. Postanowiłam
zacząć od najprostszego zadania. Wyszłam na zewnątrz w poszukiwaniu drewna. Z
rozkoszą przesuwałam dłonią po bejcowanych sosnowych belkach, którymi obłożono
dom.
Mój umysł nadal pogrążony był w rozmyślaniach nad przeszłością. Kątem oka zauważyłam przeszkodę, ale było już za późno. Zderzyłam się z jakimś zarośniętym olbrzymem. W panice odskoczyłam, rozważając możliwość ucieczki do domu. Na szczęście olbrzym odezwał się przyjemnym barytonem.
Mój umysł nadal pogrążony był w rozmyślaniach nad przeszłością. Kątem oka zauważyłam przeszkodę, ale było już za późno. Zderzyłam się z jakimś zarośniętym olbrzymem. W panice odskoczyłam, rozważając możliwość ucieczki do domu. Na szczęście olbrzym odezwał się przyjemnym barytonem.
- Witam jestem Jan, zajmuje się domem, rozumiem, że jesteś wnuczką Pana
Franciszka.
- Tak, nazywam się AnaÏs. Wydukałam nadal przestraszona.
- Zauważyłem jak podjeżdżałaś pod dom i postanowiłem się przywitać.
A tak się cieszyłam, że nie miałam widowni, co za żenująca chwila.
- Mogę również pomóc z wodą. Dodał po chwili
- Dziękuję czy mógłbyś pomóc mi również z piecem? Spytałam już
odważniej, ponieważ noce pomimo późnej wiosny były nadal chłodne.
- Tak nie ma problemu.
- Co za ulga, a już myślałam że spędzę pół nocy na poszukiwaniach zaworu
a drugą połowę na próbach ogrzania domu.
Uśmiechnął się i poszedł po
drewno. Wróciłam do domu. Po chwili pojawił się Jan z drewnem. Wrzucił je do
cynkowego pojemnika stojącego obok pieca, śmiało przemaszerował przez salon do
przedpokoju. Po chwili usłyszałam jego przytłumiony głos.
- Możesz już korzystać z wody.
- Dziękuję. Odkrzyknęłam
Po chwili pojawił się w salonie i
sprawnie rozpalił w piecu. Zaproponowałam coś do picia w ramach podziękowań.
Jan powiedział jednak, że nie chce przeszkadzać i wpadnie jutro, jak już się zadomowię,
dziś chciał się tylko przywitać. I tyle go widziałam.
Nalałam sobie lamkę wina i usiadłam do przeglądania zawartości
pudełka. Zaczęłam od frazy L’Inconnue de la Seine i wujka Google. Ku mojemu
zdziwieniu wyskoczyło aż 70 000 wyników w tym niesamowita galeria zdjęć. Szybko
okazało się że wycinek dotyczący manekina i wiersz mają jeden wspólny
mianownik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz