Jan
stawił się punktualnie o 17-tej. Zaskoczył mnie brak skrępowania i lekkość
naszej rozmowy w czasie obiadu.
Po
obiedzie przy kieliszku wina opowiedziałam mu wszystko czego udało mi się
dowiedzieć z listów i notatnika.
Jan zaczął
od historii, którą już częściowo znałam. L’Inconnue de
la Seine to około szesnastoletnia dziewczyna, którą w 1889* roku wyłowiono z
Sekwany. Ciało nie nosiło żadnych śladów przemocy, uznano, że
prawdopodobnie popełniła samobójstwo. Paryski patolog, był tak oczarowany pięknem
jej twarzy oraz bezgranicznym spokojem malującym się na niej, że wykonał maskę
pośmiertną. Według innej teorii w tamtych czasach taka byłą procedura przy
niezidentyfikowanych zwłokach. W kolejnych latach wykonano wiele jej kopi, a
wkrótce stały się one bardzo modne w środowisku paryskiej bohemy. Enigmatyczny
uśmiech zafascynował wielu poetów, pisarzy i malarzy. Jej podobizna został
również wykorzystana w manekinie do nauki pierwszej pomocy, dlatego też w
Internecie nazywana jest często jako „najczęściej całowana twarz”.
Tyle faktów.
Jan wspomniał, że ostatnio dziadek prosił go o sprawdzenie pewnych informacji.
Powiedział, że dostał „wiadomość zza grobu”. Prosił o pomoc w ustaleniu losów
pewnej polskiej rodziny mieszkającej w Paryżu. Chodziło o rodzinę Nowickich.
Coś mi się przypomniało, nerwowo zaczęłam kartkować notatnik dziadka na jednej
z ostatnich stron było zapisane „1889 Paryż Nowiccy, 2010 list otrzymany za
pośrednictwem wnuka Stefana Nowickiego”. Może Nowiccy to byli znajomi ojca
pradziadka, u których pradziadek zatrzymał się będąc wiosną 1889 roku w Paryżu?
Podniosłam wzrok i nagle wyleciało mi wszystko z głowy, widziałam tylko piękne
niebieskie oczy wpatrujące się we mnie.
*data ta jest wymyślona na potrzeby niniejszego
opowiadania, w rzeczywistości we wszystkich źródłach podawana jest data „around
the late 1880s."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz