sobota, 3 sierpnia 2013

Mały projekt

Dziewczyny, pracuje od pewnego czasu nad pewnym projektem, poniżej fragment, dajcie znać czy ma to ręce i nogi.

Według mojej rodziny cierpię na głęboką depresje. Jednak w opinii naszego lekarza rodzinnego, doktora Lipskiego jestem tylko pogrążona w smutku. Co jest stanem normalnym po utracie bliskiej osoby. Taką osobą był dla mnie dziadek. Mój ukochany, cudowny, opiekuńczy dziadek. Wracając do zaleceń doktora Lipskiego mam ukoić swój smutek na łonie kochającej rodziny otoczona jej troskliwą opieką. Nie wiem jaki cyrk odstawiła moja „kochająca rodzina”, że ten biedny konował się na to nabrał. Takiego wała. Stanowcze NIE dla brania udziału w tej szopce. Niestety nie doceniłam uporu tych zasuszonych staruch. Celem wyjaśnienia „zasuszone staruchy” to dwie ciotki, siostry mojego dziadka, Honorata i Konstancja, mają blisko 100 lat. Jednak energii więcej niż moja wiecznie nieobecną matkę, dlatego też łatwo im było przekonać ją, że wyjazd do dworu w Łąkówce dobrze mi zrobi. Tak, więc tkwię na tym zadupiu bez kontaktu ze światem. Były łaskawe skonfiskować mi komórkę i laptopa. Opatulona w stary sweter dziadka siedzę w ogrodzie i obmyślam zemstę. Zemsta, od czego zacząć. W tak wiekowej posiadłości rodzinnej na pewno znajdą się jakieś białe plamy do odkrycia. Nieślubne dzieci, mezaliansy, defraudacje. Ok no to jazda na strych.

Po dwóch godzinach grzebania w starych rupieciach, z czerwoną gębą opuściłam strych z pustymi rękami. Zapomniałam wspomnieć, że mam alergię na kurz?. Wściekła wróciłam do swojego pokoju. Mój poziom złości osiągnął punkt kulminacyjny w chwili, gdy spojrzałam na zegarek. Już trzecia. Mam zaledwie półgodziny na doprowadzenie się do stanu używalności. O piątej mamy stawić się w kancelarii notariusza Paradowskiego, żeby poznać ostatnią wolę dziadka. Po szybkim prysznicu i tonie wapna zaczęłam przypominać jednostkę ludzką.

U notariusza stawiła się najbliższa rodzina. Moi wujowie, Franciszek i Karol. Moja matka Anna wraz ze swoim kolejnym mężem. Ciotki, Konstancja i Honorata. No i ja AnaÏs. Córka Anny i Teodora, wnuczka Franciszka i Antoniny, prawnuczka Franciszka i Aurélie de Chagny. Zmaltretowana życiem, po rozwodzie i licznych próbach znalezienia tej jedynej prawdziwej miłości. Żenujący mit wpojony mi w dzieciństwie.

Wola dziadka była prosta prawie wszystkie dobra dziedziczą dzieci. Jedynie komplet miśnieńskiej porcelany, kolekcja portretów, dom letniskowy na półwyspie Helskim, lokata i skrytka w banku oraz fotografie rodzinne zostały zapisane innym członkom rodziny. Ciotka Honorata promieniała wewnętrznym światłem po usłyszeniu, że kolekcja portretów trafi w jej ręce. Natomiast ciotka Konstancja była uszczęśliwiona wiadomością o odziedziczeniu rodowej porcelany. Ja natomiast przekonałam się, że nawet za grobu dziadek sprawuje nade mną opiekę. Dom, lokata i fotografie trafiły bowiem w moje ręce.

Następnego dnia udałam się do banku w celu sprawdzenia co też zawiera skrytka. Notariusz znał tylko wysokość lokaty. Jej wysokość … ujmę to tak, parafrazując „teraz to mi lokata”. Po dokonaniu wszystkich formalności mogłam zajrzeć do skrytki. Znalazłam w niej list i pięknie rzeźbione pudełko z drewna oliwnego. List był krótki:

„Moja kochana AnaÏs, wiem jak kochasz historię oraz literaturę kryminalną, dlatego zostawiam Ci ostatni prezent. Zagadkę. Może Tobie drogie dziecko uda się odnaleźć drogę do prawdy”

Twój kochający dziadek Franciszek

W pudełku znalazłam przewiązane wstążką listy, mały notesik, bukiecik lawendy, kawałek białego płótna z wyhaftowanym inicjałem, wycinek z gazety mówiący o manekinie do ćwiczenia resuscytacji oraz wiersz Vladimira Nabokowa L’Inconnue de la Sine. Co tu jest grane?

2 komentarze:

  1. Podoba mi się :). Będzie dalszy ciąg?

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie :), na 31.08 przygotuję dalszą część - może nawet całość - zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń